Władca Pierścieni – Bitwa o Śródziemie

Władca Pierścieni – Bitwa o Śródziemie

Grono produkcji na podstawie prozy J.R.R. Tolkiena co roku rośnie. Niewątpliwie dzieje się tak z powodu sugestywnego, przepełnionego urzeczywistnionymi mitami świata, jaki stworzył autor. Tolkienowskie krainy po brzegi zasiedlają fantastyczne stworzenia: te dobre, te zła i o neutralnej naturze. Twórców gier fascynuje z pewnością konflikt sił światła i ciemności, jaki rozgrywa się w rozległym Śródziemiu.

Władca Pierścieni – Bitwa o Śródziemie

Światło i mrok

Nie inaczej jest w przypadku karcianej gry „Władca Pierścieni – Bitwa o Śródziemie”. Odmiennie niż jak to w grach tego typu bywa – możemy stanąć tylko po „słusznej” stronie konfliktu. Chociaż w rozgrywce może wziąć udział od 2 do nawet 4 graczy. Cel wydaje się nieco wątpliwy – wygrywa ten gracz, który zgromadzi najwięcej punktów, eliminując najwięcej jak najgroźniejszych sług tytułowego Władcy Pierścieni.

Jeśli przemawia do nas heroiczny duch powieści, jeśli wierzymy, że wyprawa przeciw siłom wylewającym się na świat z plugawego Mordoru, to jedyne co może ocalić dobro… To natychmiast powinniśmy o tym zapomnieć, przyswajając sobie moralność łowcy głów. Do tego skłaniają nas zasady, w których gracze ni mniej ni więcej, tylko prowadzą wyścig zbrojeń, czyhając na co bardziej łakome kąski do eliminacji. Podczas gry wydaje się, że tytułowa bitwa jest bardziej polowaniem z nagonką.

Fantastyczne stwory

To, co urzeka w lekturze „Władcy Pierścieni” oraz innych opowieści, których akcja rozgrywa się w Śródziemiu, to napotykane fantastyczne stwory. Siadając do gry karcianej opartej na opisanej literaturze, zakładamy, że napotkamy je znów. Z pewnością nie można mówić o rozczarowaniu. Każda z 64 kart przedstawia znanych bohaterów lub stwory walczące po każdej ze stron. Poza tymi znanymi z imienia, jak Elf Legolas, Grisznak, tajemniczy i potężny Tom Bombadil, czy Drzewiec, którego imię sugeruje wygląd, mamy sporo kart bardziej anonimowych. Napotkamy wśród nich między innymi Umarłych z Dunharrow (czyli jak by nie patrzeć – duchy), Trolle, Orków, Elfich Wojowników, czy diabolicznego Balroga.

Władca Pierścieni – Bitwa o Śródziemie

Jak to wygląda

Ilustracje na kartach są poprawne, estetyczne i całkowicie odtwórcze. Widać piętno, jakie odcisnęły na nich powszechnie znane ekranizacje dzieł Tolkiena, z „Hobbitem” włącznie. Podczas gry wszystko jest w porządku, obrazy są wyraźne i wiemy, czym dokładnie gramy. Wystarczy jednak na spokojnie, przy kawie zacząć się im przyglądać, by odczuć nieznośnie wrażenie, że artystę wykorzystano nie dla jego walorów, ale by ominąć prawa autorskie do detali. Weźmy jako przykład hełm-korona Czarnoksiężnika z Angmaru, zbroję Theodena, czy tiarę Elronda. Dynamiczna ilustracja przedstawiająca Golluma to nic innego, jak przemalowana konkretna scena z końcowej części „Powrotu Króla”.

Zamieszanie

Odniesienie do matematycznie przedstawionej siły stworów i postaci oraz liczby punktów za ich eliminację, można między bajki włożyć. Dlaczego gigantyczna pajęczyca Szeloba otrzymuje oznaczenie 10 punktów, a Rzecznik Saurona tylko 6, nie sposób się domyślić. Po lekturze „Władcy Pierścieni” istotnie można dojść do wniosku, że wymieniona ośmionoga paskuda nie jest bynajmniej najcenniejszym sługą Zła, ale raczej tworem nienawistnym, ale niebezpiecznym również dla Orków. Autorom gry udała się sztuka niemała – odseparowali prezentowane postaci od ich roli w opowieści. Podczas rozgrywki jest absolutnie możliwe, że drużyna złożona z Eowiny, Glorfindela i Sama, którzy nie mieli żadnych wspólnych interesów w powieści, rzuca się na patrol Orków.

Władca Pierścieni – Bitwa o Śródziemie - Klimat?

W wyniku takich zabiegów, gra traci niepowtarzalny baśniowy klimat i staje się matematyczną, zmuszającą do myślenia, ale jednak nawalanką. Gra zawiera ograniczenie wiekowe od 8 do 108 lat. Górna granica to oczywiście żart, bo charakter gry nie tyle jest w stanie odstraszyć osoby starsze, co szukające głębszego kontaktu ze światem fantastycznym. Oczywiście z okładki i z kart spogląda na nas zacięta twarz Gandalfa, ale gra w zasadzie mogłaby się rozgrywać w dowolnym świecie przedstawionym. Nie musiałby nawet być fantastyczny. Jest to myśl chyba najbardziej bolesna dla badacza fantastycznych stworów. Myśl, która nie pozwala z czystym sumieniem polecić gry „Władca Pierścieni – Bitwa o Śródziemie”.

Recenzja gry „Władca Pierścieni – Bitwa o Śródziemie”, Andreas Zimmermann. Ilustracje: Suzanne Helmigh, Foxgames, Grupa Wydawnicza Foksal 2016.

Władca Pierścieni – Bitwa o Śródziemie

Chcesz poczytać inne recenzje na blogu pracowni ISKRAVA? Zajrzyj tutaj.

Jeśli jesteś zainteresowany stworzeniem kubka, z fantastycznym stworem, specjalnie dla Ciebie, to zapraszam do kontaktu. Odwiedź też koniecznie mój fanpage na Facebooku.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *